Dzisiejsze weekendowe wydanie dziennika „Polska” przynosi największy chyba do tej pory i n…
Dzisiejsze weekendowe wydanie dziennika „Polska” przynosi największy chyba do tej pory i na pewno jeden z najciekawszych artykułów na taką skalę o zjawisku pokera w naszym kraju. Cały tekst można znaleźć pod tym adresem a poniżej parę słów komentarza z mojej strony.
Kiedy wczoraj w nocy dostałem link do reportażu od znajomego, wyczułem że tekst będzie kontrowersyjny. I faktycznie tak jest. Ale postanowiłem odłożyć emocje na bok. Uderzyło mnie co innego. Wcisnąłem Ctrl+F w moim firefoxie i wpisałem „texas holdem”. Klik. Nic. Druga strona materiału – to samo. Trzecia też.
Artykuł stawia zasadniczą tezę – mimo nielegalności, popularność gry w pokera na żywo i w internecie w Polsce rośnie gwałtownie. Można się z tym zgodzić bardziej lub mniej, ale reportaż nie odpowiada na zasadnicze pytanie rodzące się z postawionej tezy – dlaczego?
Odpowiedź dla nas, graczy i promotorów jest prosta – dlatego, że wszyscy grają właśnie w holdema, amerykańską odmianę pokera, która totalnie zmieniła postrzeganie tej dyscypliny hazardu i przeniosła ją na poziom sportu, mody, trendu czy nawet sposobu na życie. A o tym ani słowa.
Poker w Polsce czytelnikom tego i innych gazet codziennych kojarzy się zapewne z Wielkim Szu i „dobieranym” pięciokartowym, który jest właściwie loterią i polem popisu dla kochających blefy i wielkie pule krążące tam i z powrotem, najlepiej upstrzone kluczykami do samochodu albo papierami na wille pod Warszawą. I tu właśnie widzę parę braków w tym na pewno ciekawym i kontrowersyjnym materiale.
Jak już wspomniałem, nie ma ani słowa o tym, że wszyscy opisani bohaterowie grają w coś innego, coś nowego. Brakuje też informacji, że większość graczy, którzy korzystają z pokera w internecie gra w darmowego pokera (co jest zupełnie legalne) albo na mikrostawki.
A propos pieniędzy – kwoty i liczby graczy które padają w reportażu są wzięte prosto z przysłowiowej DUPY. Pewnie że można zarobić kilkaset tysięcy dolarów miesięcznie – pod warunkiem że jest się samemu właścicielem dużego (!) pokerroomu albo gra się w totka i ma wyjątkowe szczeście. No, na upartego można przyjąć zaliczenie paru stołów finałowych w największych turniejach online w ciągu miesiąca, ale prawdopodobieństwo tego jest ciut tylko mniejsze od wersji z totolotkiem. Trudno się jednak tego czepiać, bo oficjalnych danych brak, szkoda tylko że podaje się coś, co nie jest do zweryfikowania i odbiega znacznie od rzeczywistości.
Tego czego nie brakuje za to w artykule, to klasyczny dla naszego kraju wizerunek pokera, widoczny szczególnie w pierwszej cześci reportażu. Moje samcze instynkty mówią mi, że autorem tego fragmentu była kobieca cześć dziennikarskiego duetu stojącego za materiałem (Agnieszka Kropielnicka i Konrad Dulkowski). Obrazowe portrety twardych macho, windykatorzy długów z Pragi, papierosowy dym gęsto wiszący w powietrzu, brakujące do kompletu rewolwery i naturalnie porównanie do saloonów Dzikiego Zachodu. Klasyk.
Ale trzeba być obiektywnym w ocenie wrażeń pani Agnieszki – czyż nie tak wyglądają rozgrywki w barze Clippera, który każdy warszawski pokerzysta na pewno zna? Czy zapraszając tam po raz pierwszy znajomych nie uprzedzaliśmy ich że tak naprawdę „to spoko kolesie i fajna atmofera”?
Osoba z zewnątrz ma prawo tak to widzieć i tak to opisać, szkoda tylko że nie ma dla przeciw wagi ani słowa na przykład o pokerowych turniejach cyklu PPT, gdzie organizatorzy starają się zapewnić zarówno legalność rozgrywek, podciągając je pod spotkanie stowarzyszenia fanów gier karcianych, jak i dobrą, sportową atmosferę (regulamin, sędziowie, zakaz palenia, sala konferencyjna, itd).
Na szczęście materiał ratuje druga jego część, gdzie opisane są problemy z prawem, życie zawodowych graczy online, turnieje zawodowe, sytuację w innych krajach Europy i modę na pokera w Stanach.
Czy to wszystko jest w stanie zmienić wizerunek naszej ulubionej gry utrwalony na dzień dobry w głowie Czytelnika ? Czy artykuł ten zwiększy popularność pokera w naszym kraju? Ciężko powiedzieć.
Nie można winić naszych kolegów za udział w tym materiale, zaprezentowali oni odwagę pokazując swoje twarze i nazwiska, starali się przedstawić poker od takiej strony jak oni i my go znamy. Ciężko też winić dziennikarzy, bo pracując w mediach drukowanych i wprowadzając na rynek dziennik „Fakt” znam ciśnienie w redakcjach na sensację i pokazanie „drugiej strony medalu”. Szkoda jednak, że tak dużo z cennych i pożytecznych informacji jakie przez długie godziny przygotowywali dla dziennikarzy nasi gracze zostały wyrzucone do kosza.
Pijarowcy mówią, że nie ważne czy się pisze dobrze czy źle, najważniejsze że się pisze. Ale czy ta stara prawda sprawdzi się w przypadku naszej gry? Czas pokaże… Cały wielki reportaż otwiera ogromne zdjęcie Michała Wiśniewskiego przy pokerowym stole – i myślę, że chociażby za to należą się dziennikowi „Polska” nasze pokerowe słowa uznania.
M
PS. Dla pewnego kontrastu zamieściliśmy dzisiaj również w naszym portalu artykuł z 2006 roku „Pokerzyści z mojego osiedla”. Ten sam klub, ci sami ludzie, ta sama gra. Inne spojrzenie. Zapraszamy do lektury.